Cześć Kochani!
Dzisiaj przedstawię Wam moją opinię o książce "Love, Rosie" autorstwa Ceceli Ahern. Jest to pierwsza powieść tej autorki, którą przeczytałam. Nie wiem czy sięgnę po kolejne, gdyż mam jeszcze kilka innych do nadrobienia ;)
Przyznam szczerze, że swoją "budową" skojarzyła mi się z książką "Ponad wszystko" i nie wiem dlaczego.
Cała fabuła powstaje z wiadomości przesyłanych sobie miedzy bohaterami. Dopiero w epilogu dowiadujemy się, że wszystkie te e-maile i listy czytała Rosie, czyli główna bohaterka. Więc wniosek może być taki, że jest to coś w rodzaju "pamiętnika".
Akcja utworu toczy się bardzo szybko. Główną uwagę skupiamy na Rosie.Poznajemy ją i jej najbliższych w pierwszych stronach powieści.
Wiemy, że przyjaźni się z Alexem już od podstawówki, są nierozłączni. Wydawać się może, że relacja przerodzi się w coś więcej, ale niestety tak nie jest. Alex przeprowadza się do Bostonu z rodzicami, a Rosie zostaje w Dublinie.
Wiele się dzieje w ich życiu, relacja na odległość jest ciężka.
Przełomowym momentem w życiu dziewczyny jest sytuacja, w której Alex nie przyjeżdża na jej bal maturalny i Rosie jest zmuszona pójść z Brianem (nielubianym kolegą z dzieciństwa) podczas którego zachodzi w ciążę.
Alex realizuje swoje marzenia i idzie na studia, natomiast jego przyjaciółka zajmuje się swoją córeczką Katie.
Alex, na studiach, poznaje Sally, z którą bierze ślub, a po latach Rosie wychodzi za mąż za Grega.
Każde z nich ma swoją "drugą połówkę", lecz później okazuje się, że były to pomyłki.
Rosie nie dopuszcza do siebie myśli, że może kochać swojego przyjaciela. Natomiast Alex jest pewny swoich uczuć, ale ukrywa je przed przyjaciółką.
Mężczyzna wstępuje w związek małżeński ze swoją dawną miłością oraz córką jego szefa - Bethany.
<tak naprawdę tam dzieje się tak dużo, że nie wiem jak mam to streścić>
Umierają rodzice Rosie - najpierw ojciec, potem matka.
Katie realizuje się jako didżejka.
Po śmierci rodziców nasza główna bohaterka odziedzicza dom, z którego robi wymarzony pensjonat i realizuje się jako menadżerka.
I na koniec mamy happy end (znajduje się to w epilogu): kiedy Rosie siedzi w fotelu w pensjonacie czekając na klientów, ma wówczas jakieś 50 lat, (czyta te wszystkie wiadomości - wspomniałam wyżej, że jest to coś w rodzaju "pamiętnika", coś jak wspomnienia zapisane na kartkach) słyszy pukanie do drzwi. Idzie je otworzyć, ale się potyka. Od upadku wybawia ją Alex.
W końcu nasi bohaterowie mogą być razem :D
Ogólnie to brakowało mi narracji, ale historia sama w sobie bardzo ciekawa.
Myślę, że ktoś kto lubi opowieści pełne różnych wydarzeń i zaskoczeń to ta książka jest dla niego!
Moja ocena: ★★★★★★/10
Sweet Monster
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz