Gdzieś tam na początku swojej przygody z tym blogiem wrzuciłam zdjęcie książki pt. "Prawdziwy cud". W międzyczasie czytałam inne, które miałam "w kolejce" i tak się akurat złożyło, że dzisiaj skończyłam czytać powieść Nicholasa.
Streszczenie:
Jeremy Marsh jest dziennikarzem i lubi rozwiązywać sprawy dotyczące paranormalnych sytuacji. Wszystkie wyjaśnienia tajemniczych zjawisk nadprzyrodzonych przedstawia publicznie. Jedną z zagadek, które rozwiązał jest rozmowa człowieka ze zmarłymi.
Podczas jednego z talk-show pewien mężczyzna zaręczał, że ma kontakt ze zmarłymi i swoje "zdolności' przedstawiał na wizji rzekomo rozmawiając z bliskim osobami kogoś z widowni. Co było zaskakujące ludzie mu wierzyli, a dlaczego? Bo miał rację w sprawach, o których nie powinien wiedzieć jak np. kłótnia kobiety z bratem tuż przed jego śmiercią. Jeremy szybko rozwiązał tą sprawę. Chodziło o to, że każda z osób, która miała zasiąść na widowni tegoż programu rozmawiała z ludźmi, którzy współpracowali z "medium". Wyciągali od nich informacje, a następnie przekazywali swojemu koledze.
Pewnego razu Jeremy dostał wiadomość o dziwnych światłach nawiedzających cmentarz Boone Creek. Przyjmuje to "zlecenie" i wyjeżdża z Nowego Jorku do Północnej Karoliny, gdyż dla niego nie ma rzeczy niemożliwych i wszystko da się naukowo wyjaśnić.
Kiedy z trudem dociera do miasteczka, jego pierwszym obiektem, jest cmentarz. Przypadkowo spotyka tam kobietę, która nie zwraca na niego szczególnej uwagi.
W Herbs poznaje Doris, która wysłała do niego list o duchach nawiedzających cmentarz. Kobieta opowiada trochę o sobie i przyznaje, że potrafi odnaleźć źródło wody oraz określić prawidłowo płeć nienarodzonego jeszcze dziecka oraz wprowadza go w więcej informacji dotyczących miasteczka.
Za namową Doris udaje się do biblioteki, gdzie poznaje Lexi Darnell - wnuczkę Doris. Rozpoznaje w niej również kobietę, którą spotkał na cmentarzu.
Lexi oprowadza go po bibliotece i pomaga dziennikarzowi w rozwiązaniu zagadki. Przynosi mu stare pamiętniki oraz mapy Boone Creek.
Jeremy pogrąża się w lekturze.
Burmistrz miasteczka postanawia zrobić przyjęcie na cześć gościa z Nowego Jorku. Odbywa się ono w noc, w której Jeremy ma okazję zobaczyć tajemnicze światła na cmentarzu. Najpierw bierze udział w imprezie, a później w towarzystwie Lexi udaje się oglądać "duchy".
Oboje rozstawiają sprzęt, który ma wszystko zarejestrować. Jeremy i Lexi siedzą i czekają na zjawisko. Z każdą chwilą coraz lepiej się poznają.
Mężczyzna jest zaskoczony widokiem świateł i nie może się nadziwić, że coś takiego ma miejsce.
Cała ta sytuacja trawa kilka sekund.
Jeremy wraca do swojej noclegowni i przegląda zapisany materiał. Z każdym dniem pracuje szukając informacji w rozwiązaniu zagadki. Wkrótce zna już odpowiedź. Tajemnicze światła są odbijającym się światłem jadącego pociągu i papierni. Mgła oraz odpowiednie fazy księżyca potęgują całe zjawisko.
Jeremy zbliża się coraz bardziej do Lexi. Kobieta przerażona swoimi uczuciami do dziennikarza znika.
Mężczyzna jest pewny tego, iż zakochał się w kobiecie. Odnajduje ją w domku po drugiej stronie rzeki, który pamiętał z jej opowieści.
Tam spędzają razem noc, a Jeremy wyznaje jej, że miał kiedyś żonę, która odeszła od niego, dlatego iż mężczyzna nie może mieć dzieci.
Następnego dnia wracają do miasteczka. Zbliża się dzień powrotu Jeremy'ego do Nowego Jorku, więc kobieta zaczyna się od niego oddalać.
Pomimo, iż dziennikarz rozwiał zagadkę tajemniczych świateł, nadal spędza czas w bibliotece i przegląda stare pamiętniki. W ostatnim, który należał do ojca burmistrza odnajduje rozwiązanie sprawy, którą prowadził. Czuje się oszukany, gdyż wyjaśnienie tego wszystkiego znajdowało się w pamiętniku i cała zagadka została rozwiązana 40 lat temu.
Udaje się do gabinetu Lexi robiąc jej wyrzuty, że go oszukała, nie mówiąc prawdy.
W dniu wyjazdu spotyka burmistrza, któremu również wypomina całe zajście. Burmistrz mówi, iż wszystko to było dla dobra Brook Creek i, że to on ponosi całą winę za to zajście, że znał prawdę już od dawna. Chciał tylko, by jego miasteczko miało turystów i mogło funkcjonować.
Po powrocie do Nowego Jorku, młody dziennikarz przedstawia swoją propozycję przedstawienia rozwiązania sprawy przedstawicielom telewizji, którzy spodziewali się czegoś ciekawszego.
Jeremy przez cały czas myśli o Lexi i o tym, że ją kocha, ale ona go odtrąciła. Wkrótce w progu jego drzwi staje Doris, która oznajmia mu, że Lexi go kocha.
Zdeterminowany mężczyzna wsiada w samolot wraz z Doris i wraca do Brook Creek zostawiając swój ukochany świat Nowego Jorku za sobą, gotowy być z ukochaną.
Po dotarciu do miasta odwozi Doris do domu i udaje się na poszukiwania bibliotekarki. Odnajduje ją na cmentarzu przy grobie jej rodziców, którzy zginęli w wypadku. Kobieta jest zaskoczona jego widokiem.
Zostają parą.
Książka kończy się słowami: "To jest nasz cud - wyszeptała Lexi. - Nasza córeczka.".
Czyli niemożliwe stało się możliwe.
Moje wrażenia:
Coś co zaintrygowało mnie w tej książce to, pomysł stworzenia zjawiska nadprzyrodzonego wraz z jego rozwiązaniem. Jest to na pewno coś co wyróżnia tę książkę spośród innych powieści Nicholasa Sparksa.
Jedna rzecz, o której muszę tutaj wspomnieć to cytat, który zapadł mi w pamięci:
"Kiedy ludziom zależy na sobie, zawsze potrafią znaleźć jakiś modus vivendi."
I tak samo było z naszymi bohaterami. Doszli do porozumienia i Jeremy poświęcił wszystko, by być z Lexi.
Podobno książka pt. "Od pierwszego wejrzenia" to kontynuacja "Prawdziwego cudu", niestety nie posiadam jej <jeszcze> w swojej biblioteczce, ale gdy tylko ją przeczytam to na pewno opiszę swoje wrażenia po dalszych losach tej pary, których jestem ciekawa, ponieważ ta powieść zakończyła się "happy endem" to wydaje się, że jest to zakończenie w stylu "i żyli długo, i szczęśliwie". Ale skoro mówi się, że istnieje dalszy ciąg to musi coś się dziać.
A w skrócie to książka warta przeczytania. Polecam wszystkim ;)
Moja ocena: ★★★★★★★★★/10 :D
Miłego dnia,
Sweet Monster
Polecam "Od pierwszego wejrzenia" :D
OdpowiedzUsuń