piątek, 23 lutego 2018

Wojna braci - rozdział 4

Rozdział 4



*BRAT:

Ćwiczenia na sali nie należą do moich ulubionych, gdyż odbierają mi możliwość skupienia się na tym co robię. Przez większość czasu moje myśli wędrują w zupełnie innym kierunku. Ciężko skupić się, gdy coś innego zaprząta ci głowę.



*ONA:

Rano obudził mnie budzik, co oznaczało, że zaczął się kolejny dzień i znów trzeba iść do pracy. Wstałam z wielką radością, gdyż udało mi się uszczęśliwić Domena. Cieszyłam się, że będę mogła polecieć z nim do Finlandii i wspierać oraz motywować. Skoki są jego pasją, a ja to akceptuję i chcę być przy nim i oglądać jak się realizuje.
Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam się i pomalowałam, a następnie zeszłam na dół do kuchni, gdzie moja mama stawiała na stole talerz z jajecznicą i kanapką na moim miejscu. Kira - moja siedmioletnia siostra już kończyła swoją porcję, podczas gdy ja siadałam na krześle i witałam się z mamą:
- Dzień dobry. A gdzie Rico? - zapytałam.
- Nocował u Davida. - odpowiada mama. Podziwiałam ją zawsze za jej organizację i cierpliwość do nas. Wychowała naszą trójkę, można by powiedzieć, że samotnie. Ojciec zostawił nas, gdy ja miałam 14 lat, Kira 2 lata, a Rico był dopiero w drodze, ale i tak przez większość czasu go nie było niż był, więc żaden z niego ojciec nie był. - Pani Erika zaproponowała by Rico i Sam nocowali u nich. Urządziła im wieczór filmowy. - dodała z uśmiechem. A jak w pracy? - pyta.
- Wszystko w porządku. Dzisiaj przychodzi nowy pracownik i razem z Liną będziemy go szkoliły. - odpowiadam zabierając się za swoje śniadanie.
- Wiesz kto to jest?
- Nie za wiele. Wiem, że ma na imię Karl i ma 21 lat. Jest synem kuzynki Andrija. Fajnie, że będzie ktoś kto pomoże podczas, kiedy ja będę w Kuussamo. - odparłam zabierając się za jajecznicę.
- Domenowi podobała się Twoja niespodzianka? - zapytała.
- Tak i to bardzo. Ja też się cieszę. Będę miała okazję zobaczyć go jak sobie radzi na innych obiektach, no i spędzę z nim trochę czasu i pozwiedzam trochę więcej niż naszą Słowenię. - ostatnie słowa zabrzmiały zabawnie, bo tak w sumie miały. Nasz kraj jest bardzo ładny i cieszę się, że tu mieszkam.
- Powinnaś dużo podróżować, zwiedzać świat. Jesteś przecież otwartą osobą i zasługujesz na to... - powiedziała moja mama, ale na końcu trochę się zawahała.
- Spokojnie mamo, na podróże jeszcze będę miała czas. - oparłam chcąc podnieść ją na duchu.
Wiedziałam co mama miała na myśli, a mianowicie to, że nie potrafi spełnić moich oczekiwań, nie potrafi zapewnić mi tego  co mają inni, ale tak naprawdę się myliła. Ja jestem szczęśliwa z tego co mam i nie potrzebuję niczego więcej. Jest dobrze jak jest.
Dokończyliśmy śniadanie w milczeniu, pomogłam mamie posprzątać i poszłam do łazienki przyszykować się do pracy.



*ON:

Kiedy odstawiałem narty opierając je  o ławkę i napić się wody, podszedł do mnie Cene.
- Widziałeś trenera? - spytał.
Ubrany był w kewlar, buty narciarskie i kask, gogle zwisały mu na plecach. Tak jak ja szykował się do treningu. Po dwóch dniach jego nieobecności w końcu raczył się zjawić. Ani ja, ani Peter nie wiedzieliśmy co wtedy robił.
- Pewnie jest jeszcze w domku biurowym. - odparłem upijając łyk wody.
- Nie wiesz co ode mnie chce?
- Pewnie oberwie Ci się za to że nie przychodzisz na treningi. - odpowiedziałem żartobliwie. Pewnie, że wiedziałem co trener chce mu powiedzieć, Peter też wiedział, ale mięliśmy mu o tym nie mówić. To miała być niespodzianka.
Mój brat zrezygnowany, że niczego konkretnego się ode mnie nie dowiedział, poszedł stawić czoło bossowi.



*ONA:

- Wychodzę. - oznajmiłam zaglądając do kuchni. Mama wzięła wolne, by móc trochę zająć się domem. Kira siedziała na kocu w salonie i bawiła się zabawkami.
- Nelly! - zawołała gdy zniknęłam jej z oczu.
- Tak?
- Może zaprosisz dzisiaj do nas Domena na kolację? Dawno u nas nie był. - zaproponowała.
- Oczywiście, bardzo chętnie. - odpowiedziałam szczęśliwa. - Teraz muszę już iść, pewnie Lina czeka już na mnie na rogu ulicy. Do zobaczenia!  - zawołałam i wyszłam z domu.
Moja mama i mój chłopak świetnie się dogadywali. Domen nawet przyznał, że bardzo polubił moją mamę i, że lubi do mnie przychodzić. Uważa też, że moja młodsza siostra jest tak samo piękna jak ja.
Cieszyło mnie to, że Domen i moja rodzina się polubili, było to dla mnie niezwykle ważne, zwłaszcza, że on jest dla mnie wszystkim.



*BRAT:

- Jeszcze 50 brzuszków i kończymy! - zawołał trener po półtorej godzinnej harówce.
Gdy dobiłem do końca ćwiczeń to padłem na podłogę zmachany. Czasami zazdrościłem moim młodszym braciom, że mają innego trenera niż my. Z tego co słyszałem to oni takie wycisku nie mieli, ale skoro my jesteśmy "Ci bardziej doświadczeni" to i musimy więcej pracować.
- Peter, idziemy na pizzę? - zapytał Jurij stając nade mną. Ten to jak zawsze pierwszy wstawał, podczas gdy inni jeszcze zbierali swoje zwłoki, ale oczywiście wszyscy wiedzieli, że to jutro on będzie najwięcej marudził, że ma zakwasy i jak bardzo go wszystko boli.
- Pizza? Stary, zwariowałeś! Ja ledwo co żyję i nie myślę nawet o jedzeniu. Jedyne co potrzebuję w tym momencie to woda. - odparłem siadając.
- Oj, weź przestań, trochę kalorii ci nie zaszkodzi. – poklepał mnie po ramieniu
- Taa i na zawodach nie będę mógł się ruszać.
- Do tego czasu to trener da nam wycisk z 10 razy. – tu się z nim zgodzę.
-Ech... mogę pójść z tobą, ale tylko do towarzystwa.
-Jernej, idziesz z nami? - zapytał Tepes Damiana który jeszcze leżał na materacu.
- Nie mam siły, ale zimnego piwa chętnie się napiję. – rzekł.
- I to jest porządny gość. Peter brałbyś przykład ze starszego kolegi.
- Oj już nie marudź tak tylko idź do tej szatni, bo inaczej będziemy tu siedzieć wieczność. - odparłem wstając idąc w kierunku przebieralni.



*ON:

Po 3 godzinach mój trening się skończył. Kiedy wychodziłem na główną ulicę usłyszałem sygnał odebranego smsa. To była wiadomość od mojego brata Peter: Domen będę razem z Jernejem i Jurijem w pizzerii. Wpadnij tam po treningu.
Nie trudno było się domyśleć gdzie ty chłopaki zmierzają na obiad bo w całym Kranj jest tylko jedna pizzeria do której zawsze się udajemy. Dotarłem tam niecałe 15 minut.
Jurij wcinał swoją ulubiona pizzę ze wszystkimi dodatkami, podczas gdy mój brat pił dietetyczną colę, a Jernej piwo.
- Cześć. – przywitałem się. – Jak tam, trener dał wam wycisk?
- A weź nawet nie pytaj. – zaczął Tepes zabierając się za kolejny kawałek pizzy. – Może chcesz kawałek?
-Nie, dziękuję – odparłem siadając koło niego. – To mówicie ja ciekawie było?
- Trening cardio na najwyższym poziomie. – stwierdził Pater. – Nie mam siły na nic.
- Hahaha, ty braciszku masz taka słabą kondycję?  Nie wierzę.
- To może wpadniesz do nas na następny trening to się sam przekonasz jak to jest.
Rozmawialiśmy przez jeszcze pół godziny, w tym czasie Nelly przysłała mi SMS'a z zaproszeniem na kolacje u niej w domu. Oczywiście zgodziłem się i postanowiłem zrobić przed tym małe zakupy i kupić jej mamie czekoladki w podziękowaniu za zaproszenie.
Wychodząc z pizzerii każdy poszedł w swoja stronę. No z wyjątkiem Petera, który poszedł ze mną na zakupy, bo stwierdził, ze w lodowce wieje pustką i trzeba również ją w cos zaopatrzyć zanim wrócą rodzice.
- Nie wiem po co ci te czekoladki, nie idziesz tam pierwszy raz i nie musisz robić dobrego wrażenia. – zaczął marudzić Peter, gdy tylko przemierzaliśmy polki sklepowe.
- Jesteś zazdrosny? – spytałem
Peter stanął jak wryty.
-Co?! – wybuchnął. – Nie jestem zazdrosny.
„Tak, tak" pomyślałem. „Na pewno". Tylko o co był tak zazdrosny?



*ONA:

- Cześć – przywitałam się z Liną przytulając ja.
- Cześć. Jak tam? – zapytała gdy byliśmy już w drodze do pracy.
- W porządku, - odparłam – Mama zaprosiła Domena na kolacje.
- To wspaniale – ucieszyła się – Chciałabym żeby kiedyś Jurij zabrał mnie na kolacje.
- To może ty zrób pierwszy krok – zaproponowałam.
- Nelly, nie potrafię. Nie chce się narzucać, może jemu się jakaś inna dziewczyna podoba.
Obie umilkłyśmy na chwile
- Nel. A może poprosisz Domena by się dowiedział co i jak? – zaczęła mnie prosić łapiąc za ramiona.
- Oczywiście, Lina. Pomogę ci. – odpowiedziałam i weszłyśmy do kawiarni.
Bardzo chciałabym żeby jej się udało z Jurijem, wiem ze od dawna jej się podoba i mam nadzieję, że ona jemu tez. No ale bez odpowiednich informacji tego się nie dowiemy.



*BRAT:

„Ja zazdrosny i jeszcze czego?” pomyślałem zamykając się w swoim pokoju. Dlaczego wszyscy twierdzą, że jestem zakochany albo zazdrosny? Nie, nie jestem. Skupiam się na treningach i chcę się dobrze przygotować do zawodów. Marzę o Pucharze Świata i wiem, że jest to możliwie dzięki ciężkiej pracy, a jeżeli będę się uganiał za dziewczynami to nici z moich planów. Wszyscy w koło jak zwykle muszą mi dokuczać z tego powodu, że nie mam laski, ale przyznam szczerze, że nie potrzebna mi ona.

Koło godziny 16 wrócił Cene. Wpadł do domu taszcząc w ręce butelkę szampana.
- Siemka chłopaki! – zawołał wpadając do salonu, gdzie ja skakałem po kanałach. – A gdzie Domen?
-Tu jestem. – odparł mój młodszy brat wchodząc do pokoju. Ubrany był w jeansy i koszulę. Przyłożył się do tej kolacji.
- Nie uwierzcie co się stało. – Cene nie  mógł opanować radości. – Jadę z wami do Kuussamo!!!
Razem z Domenem udaliśmy zaskoczonych, ale już wcześniej o tym wiedzieliśmy. Widząc jego zadowoloną minę, sami byliśmy szczęśliwi. Zasłużył na to, no nie licząc ostatnich treningów na które nie przychodził, bo się zaczął poddawać.
- Trener dał mi szansę. Kurczę, ale się cieszę. Musimy to opić! – krzyknął uradowany podnosząc butelkę szampana.
- Sorka brat, ale ja niestety nie mogę z tobą tego opijać, ale wiedz, że ci gratuluję. – Domen poklepał go po ramieniu.
- A dokąd to się wybierasz? – zapytał Cene.
- Mama Nelly zaprosiła mnie na kolację. - odpowiedział.
- Aaa rozumiem. No to trudno. Więcej dla mnie i Petera. – objął mnie ramieniem.
- Tak, masz rację. – przyznał młodszy. – A teraz wybaczcie, ale muszę już iść. – chwycił pudełko czekoladek.
- Baw się dobrze i pozdrów Nelly! – zawołał za nim Cene i drzwi się zamknęły.


Źródło grafiki: http://www.skijumping.pl/newsy/zdjecia/powieksz/prevce2_2016-12-16_02-28-05.jpg




_______________
I oto rozdział 4 :) Mam nadzieję, że się podoba xD

Sweet Monster

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz